Pierniczki

12:02 Ewelina 1 Comments


Piernikowe szaleństwo omal by się nie odbyło bo zostawiłam ciasto na noc w naturalnej "balkonowej lodówce i niemalże zamarzło. Ale sytuację uratował nasz superman  Tatulek. Użył swej nadludzkiej siły i wydobył zmarzniętą breje z garnka - można było działać .


Początkowo było super, moja podkuchenna spisywała się wzorowo, nawet zmywała. Czar wspaniałej współpracy jednak zaczął pryskać powoli a w to miejsce pojawili się ciasteczkowi  podjadacze.


 Ciastek stale ubywało - Zuza zyskała tego wieczoru miano pasibrzucha.


Jedna rzecz , która nie miała zamiaru zniknąć to narastający bałagan.
Nie wiem jak wy kobiety wszystkich blogów świata macie czas for example na gotowanie , sprzątanie niańczenie dzieci i uchwycenie tego wszystkiego w przeuroczy sposób na fotografiach. Dla mnie to zagadka.




Pomocnica w drugiej odsłonie przy dekorowaniu pierniczków, których nasz domowy świat nawet nie zobaczył ponieważ młoda dama zjadła je raniutko zanim jeszcze dobrze otworzyła oczy. A wtóruje jej w tym zamiłowaniu do tych ciach braciszek. Średnio dziennie zjadają oni razem 5-8 pierniczków licząc, od momentu powstania ciastek (mimo że było ich ponad 100 i to słusznych rozmiarów )zakładam  że na choinkę nie będzie co powiesić.



A oto moja parka , którą zapuszkowałam i czeka w ukryciu na święta. (chyba że małe noski już i je wykryły).


Piernikowe szaleństwo omal by się nie odbyło bo zostawiłam ciasto na noc w naturalnej "balkonowej lodówce i niemalże zamarzło. Ale ...

1 komentarz: